duży i haczykowaty, a wąskie wargi zaciskał w ewidentnym
wielki czy też haczykowaty, a wąskie wargi zaciskał w ewidentnym niezadowoleniu. największą uwagę mimo wszystko przyciągały oczy Shanno-na. Nie jest w nich widać źrenicy ani tęczówki, błyszczały jednolitą bielą. Były to oczy ślepe na świat materii, ale niezwykle wyczulone na teksty czarodziejskie. Nikodemus zaczął się bełkotliwie tłumaczyć: – Magistrze, nie spodziewałem się, że będziesz tak długo pracował. Właśnie zamierzałem... Wielki mag uciszył go, ruchem głowy wskazując gargulicę. – Kto dodatkowo o tym wie? – Nikt. Sam rozkładałem księgi w Stertach. Zamierzałem tylko ją przeredagować. Shannon prychnął czy też spojrzał na Nikodemusa. – Nie może była pozwolić ci się dotknąć. Czym ją przekupiłeś? – Dodatkowe dwa kamienie wagi czy też poznanie drugorzędowe. – Nikodemus miał wrażenie, jakby oddychał poprzez cienką słomkę. Wielki mag podszedł do gargulicy czy też przykucnął obok niej. – Ona już ma poznanie drugorzędowe. – Ależ to niemożliwe, dodatkowo nie użyłem na niej zwoju modyfikacji. – Popatrz na jej korę przednią. Nikodemus stanął obok Shannona, ale ponieważ nie potrafił widzieć magii tak jak jego nauczyciel, zobaczył tylko kamienne czoło małpy. – jest tu trochę niewłaściwych połączeń, ale... – wymamrotał Shannon. Używając tylko mięśni prawej ręki, wielki mag wygenerował niewielką chmurę złotych zdań. Zanim chłopak się obejrzał, czar rozciął skroń gargulicy czy też rozpoczął modyfikacje podrzędnych czarów wykonawczych. Nikodemus zacisnął wargi. – Powiedziała, że ma poznanie pierwszorzędowe, a bibliotekarze przydzielili ją do rozkładania ksiąg na półki. Używają do owego tylko gargulców pierwszo-rzędowych. – Jak długo jej dotykałeś? – Shannon podniósł lewą rękę, by lepiej manipulować numenosowymi ustępami. – najbardziej kilka chwil – zapewnił Nikodemus. Miał powiedzieć coś więcej, gdy Shannon zamknął otwartą skroń małpy czy też ściągnął numenosową siatkę z jej głowy, tak jak się zdejmuje obrus ze stołu. Gargulica opadła na wszystkie cztery łapy czy też popatrzyła na magistra. Jej puste, kamienne oczy uważnie przyglądały się jego twarzy. – Mogłabym teraz mieć imię – odezwała się szybkim, dziecinnym głosem. Shannon kiwnął głową, wzbudzając falowanie białych dredów. – Ale nie wybierałbym go tak od razu. Najpierw przyzwyczaj się do nowych myśli. Uśmiechnęła się, a potem z rozmarzeniem kiwnęła głową. Shannon wstał czy też popatrzył na Nikodemusa. – W co ją zawinąłeś? – W gobelin – cicho odpowiedział Nikodemus. – Ze Stert. Shannon westchnął czy też zwrócił się z powrotem do gar-gulicy. – Proszę, odwieś gobelin czy też dokończ rozkładanie ksiąg. Resztę nocy wykorzystaj na wymyślenie sobie imienia. – Naładowana siłą gargulica z zapałem kiwnęła głową, podniosła gobelin czy też wypadła za drzwi. – Magistrze, ja... – Nikodemus urwał, gdy Shannon odwrócił się w jego stronę. Starzec był ubrany w obszerne czarne szaty wielkiego maga. Nawet w stosunkowo słabym świetle księżyca podbicie jego kaptura lśniło bielą, wskazując, że bywa lingwistą. Wzdłuż jego rękawów naszyto srebrne czy też złote guziki informujące o biegłości w numenosie czy też